niedziela, 26 lipca 2015

141.

Wczoraj był ostatni dzień turnusu, a noc spędziliśmy już w Szkocji. Podróż zajęła nam prawie 16 godzin, a podobno samolotem podróżuje się bardzo szybko. Samolot był opóźniony ponad 2 godziny z powodu burzy nad Warszawą, więc w Glasgow byliśmy przed północą. Kamil zniósł wszystko bardzo dzielnie, mieliśmy jedynie dwa trudniejsze momenty i pomimo zmęczenia humor mu dopisywał. 
O turnusie jeszcze napiszę, a jutro mam rozmowę w sprawie pracy :-) Pod koniec czerwca mój były szef zadzwonił do mnie z informacją, że szuka pracownika na 3-letni kontrakt i czy jestem zainteresowana. Oczywiście odpowiedziałam, że tak, bezsensownie byłoby nie skorzystać z tej propozycji, gdy tak trudno o pracę. Poza tym skoro sam się ze mną skontaktował, to znaczy, że mnie chce i docenia moją pracę, to bardzo budujące. Nie bardzo wiem, czy będzie to oficjalne interview czy raczej luźna rozmowa, w każdym razie i tak nie miałam kiedy się do tej rozmowy przygotować, więc będę improwizować. Trzymanie kciuków wskazane :-)

środa, 22 lipca 2015

140.

Soboty c.d. Ponieważ Kamil uparl się, że chce iść na kąpielisko, spakowalismy torbę i poszlismy na przystanek. Darek pojechał wcześniej do Zakopanego, więc byliśmy tylko we dwoje. Już czekając na busa w oddali zobaczyliśmy pierwsze błyskawice, ale Kamil nawet nie chciał słyszeć o powrocie do pensjonatu. Kupilismy bilety na własną odpowiedzialność, bo już ewidentnie zbierało się na burzę. Ledwie zdazylismy się przebrać, zaczęło padać. Kamil w doskonalym humorze, całkowicie zdeterminowany czekać na poprawę pogody. Stalismy tak pod daszkiem w tłumie innych zdeterminowanych plazowiczow około godziny oglądając pioruny, słuchając grzmotów i moknac w zacinajacym deszczu. Do wody nie można było wejść z powodu piorunów. Kamil ciągle powtarzał, że dużo ludzi czeka i mamy nadzieję, że doczekamy się końca burzy i że piorun w nas nie strzeli:-) 
No i wreszcie się doczekalismy, wprawdzie nieco zmoknieci, ale jakie to ma znaczenie, jak za chwilę i tak mieliśmy wejść do wody, ważne, że Kamilowi humorek wciąż dopisywał pomimo, że zwykle jest bardzo niecierpliwy. Gwizdek ratowników zezwalający na wejście do wody spotkał się z ogólnym okrzykiem radości. Na dworze trochę się ochlodzilo, ale ponieważ były to baseny geotermalne, woda była bardzo cieplutka. Spedzilismy w wodzie około godziny, potem niestety znów zaczęło padać, więc zarzadzilam powrót. Gdy wychodzilismy widziałam, że basen jest znów pusty, choć to jeszcze nie była godzina zamykania, widocznie znów go zamknęli ze względu na burzę. Kamil i tak był zadowolony, trochę ponurkowal, trochę pozjeżdżał że zjeżdżalni, trochę się popluskal, widać było, że uwielbia wodę.

poniedziałek, 20 lipca 2015

139.

Weekend był typowo wypoczynkowy. W sobotę po śniadaniu pojechalismy na wycieczkę z przewodnikiem do Doliny Kościeliskiej (gdybyśmy wcześniej o niej wiedzieli, to nie pojechalibysmy tam sami kilka dni wcześniej, minus turnusu to brak informacji, o wszystkim dowiadujemy się tuż przed lub w trakcie). Kamisiowi, jak załapał, że nie jedzie na kąpielisko tylko Kościelisko (druga grupa jechała w tym czasie właśnie na kąpielisko, a pogoda tego dnia była taka, że tylko się moczyc w basenie), dobry humor minął. Od początku strasznie marudzil, szlismy na końcu z przystankami co chwilę, w końcu zglosilismy przewodnikowi, że się odlaczamy i wracamy sami. Doszlismy z Kamisiem kawałek za Jaskinię Mroźną, po czym Kamil ogłosił powrót. Jak poprzednim razem uciekał przed każdą mijająca nas bryczką i nie dał się namówić na przejażdżkę, tak teraz pierwszy do niej wskoczył :-) Tym sposobem już po 2 godzinach byliśmy z powrotem w pensjonacie (a wycieczka była zaplanowana na 5 godzin). Już w drodze powrotnej Kamil wydawał sie jakiś niewyraźny, okazało się, że dostał biegunki, zupełnie nie wiem od czego. W pensjonacie zaraz położył się do łóżka. Myślałam, że zaśnie, ale po około pół godziny lezenia zażyczył sobie coś do jedzenia. Tego dnia mieliśmy mieć dopiero pozniejsza obiadokolacje, więc dalam mu kanapkę, potem jeszcze zjadł prazynki, czekoladę, coś tam jeszcze, nie pamiętam i zarządził wyjazd na kąpielisko :-)
CDN...

niedziela, 19 lipca 2015

138.

Połowa turnusu za nami. Od kilku dni zrobiło się upalnie. W środę zrobiliśmy sobie wycieczkę do Zakopanego. Zwiedzilismy wystawę LEGO, makietę z pociągami, ale największe wrażenie zrobił na Kamilu domek do góry nogami. Oprócz tego, że chodzi się po suficie, a wszystkie meble, obrazy i sprzęty wiszą nad głowami, to jeszcze ściany i  podłoga są krzywe, że ma się wrażenie, że wszystko się kręci, kręci się w głowie jak na statku podczas sztormu :-)
W czwartek wieczorem zamiast kolacji był grill. Była to też okazja do bliższego pogadania z innymi rodzicami, Kamil też nawiązał kilka znajomości. Kilku chłopców bawiło się samolotem, Kamil się do nich dołączył, w pewnym momencie jeden z nich, chyba właściciel, chciał odebrać od Kamila samolot, a on nie chciał oddać, więc tamten scisnal mu rękę i wyrwał. Kamil powiedział nam, że chłopiec skurczył mu rękę :-) Później, gdy wracalismy już do pokoju, spotkalismy tego chłopca i Kamil powiedział mu, żeby go przeprosił. Chłopiec spojrzał na niego zdziwiony, więc Kamil wyjaśnił, że ma go przeprosić za to, że skurczył mu rękę. I chłopiec przeprosił :-) W sumie to była też wina Kamila, bo nie chciał mu oddać samolotu.
W piątek była krótka wycieczka po okolicy, ale dość męcząca dla Kamila ze względu na upał. Ogólnie musimy popracowac nad kondycja Kamila, bo jest bardzo mało wytrzymały i póki co o dłuższych wycieczkach pieszych nie ma co myśleć.

wtorek, 14 lipca 2015

137.

Dziś drugi dzień turnusu. Cały dzień nie padało, nawet na chwilę wyszło słońce, dopiero wieczorem pogoda się nieco popsuła. Dziś Kamil miał dogoterapie. Ciezko bylo. Piesek wielki, kudlaty, owczarek pasterski, sama bym go chetnie poglaskala. Kamil na początku nawet do salki nie chciał wejść, potem dał się namówić na wejście do środka, ale usiadł w najdalszym kącie. Wytrzymał tak całe pół godziny grając w gry i co chwilę zerkajac spod oka na psa. Na każde jego poruszenie kazał go ponownie zahipnotyzowac :-) Do tego nie pozwolił zamknąć drzwi od sali i kazał mi tam stać na straży. W tym tygodniu ma juz spokój od psa, ale w przyszłym ma być aż 10 godzin dogoterapii w grupach i nie wiem, jak Kamil to wytrzyma, poza tym będzie wtedy bez nas, tylko z terapeutami. 
Korzystając z pogody wybralismy się tuż po zajęciach do Doliny Kościeliskiej. Doszlismy aż pod Jaskinię Mroźną, jednak do niej samej nie weszlismy, po pierwsze mieliśmy za mało czasu, a poza tym bałam się reakcji Kamila, bo ostatnio bardzo lekliwy się zrobił i nie wiem, jakby zareagował na ciemne i ciasne tunele. 
Po obiedzie były warsztaty dla rodziców, potem plac zabaw, spacer, lody i zakupy. Po kolacji się rozpadało, więc cały wieczór spedzilismy w pensjonacie. 
Kamil tutaj bardzo ładnie śpi, bez problemu zasypia już około 22, choć chcielibyśmy go trochę dłużej przetrzymać, bo robi nam pobudkę o 7 rano. Ale sam woła pizamke i zasypia niemal natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki i nie przeszkadza mu ani zapalona lampka, ani moje chrupanie chipsów, ani nasze ciche, ale jednak rozmowy. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

136.

Jesteśmy w Polsce od czwartku, a od wczoraj na turnusie rehabilitacyjnym. Nie napisze dużo, bo piszę z telefonu, laptop niestety uszkodził się w podróży i póki co nie da się go używać. Rok zepsutych sprzętów trwa. Pogoda jak na razie nie ciekawą, sporo pada, więc większość czasu spedzamy w pensjonacie. Zajęcia są tylko rano około półtorej godziny, a pozostały czas mamy wolny. Kamis ogólnie w dobrym nastroju, więc da się nawet odpocząć. Najgorzej z posiłkami, głównie obiadem, ale mam nadzieję, że damy radę i Kamil głodny chodził nie będzie. O stronie terapeutycznej trudno na razie cokolwiek powiedzieć, bo jesteśmy dopiero po pierwszym dniu. Jutro wielkie wyzwanie - dogoterapia. Kamil panicznie boi się psów, więc nie wiem, co będzie. To tyle na razie. Pozdrawiamy z Kościeliska!