A do nas przyszło lato :-) Wczoraj i ma potrwać podobno
jeszcze kilka dni :-) Bo szkockie lato przychodzi sobie kiedy chce,
niekoniecznie wtedy, kiedy byśmy się go spodziewali. Pierwsze lato zawitało do
nas już w marcu, temperatury dochodziły
wtedy do ponad 20 stopni, a tutaj to już straszne upały. Potem było troszkę
wiosny, raz słońce, raz deszcz, a teraz znów lato. W związku z nadejściem lata
Kamil z domowego zrobił się podwórkowy :-) Wczoraj pół dnia siedzielismy w
naszym ogródku, Kamiś skakał, zjeżdżał, biegał i ani myślał o powrocie do domu.
Miała być wycieczka do miasta, ale ponieważ Kamiś przygodę ogrodową rozpoczął
od jęków, marudzenia, płaczy i krzyków na pół osiedla, że nie zdejmie kurtki bo
lubi, jak jest gorąco, bo nie ta książka, bo kilka dni temu szliśmy do domu
inną drogą i nie było świateł dla ludzi, więc wolałam nie ryzykować histerii z
dala od domu, tylko zostać w bezpiecznym ogrodzie, tym bardziej, że Darek pracował
cały weekend, więc byliśmy sami przez większość dnia. Zaopatrzyłam go w krakersy,
picie, książkę, trzecią, którą wreszcie zaakceptował i zostawiłam z tymi jękami
samemu sobie, a ja poszłam umyć drzwi wejściowe, bo się nie mogłam od tygodni
za to zabrać i trochę uporządkowałam wokół domu. Po około półgodzinie wreszcie
mu przeszło i potem już było ok.
Nie wiem, może jestem nadopiekuńcza, ale boję się zostawiać
Kamisia samego nawet w naszym ogródku, zawsze muszę mieć go na oku. Jak idę po
coś do domu albo znikam mu z pola widzenia, to go o tym informuję, bo inaczej
krzyczy w panice: mamo, gdzie ty jesteś.
Wczoraj w pewnym momencie zostawiłam go samego, bo chciałam
skończyć obiad, a on nie chciał iść ze mną, ale patrzyłam na niego z okna kuchni.
Kamisiowi bardzo się to podobało, cieszył się, że mnie widzi przez otwarte okno,
a na moje pytanie, czy fajnie jest być samemu w ogródku odpowiedział: tak, bo ja
jestem samodzielny :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz