Autysta zawsze kojarzyl mi sie ze spokojnym, zamknietym w swoim swiecie dzieckiem, do ktorego trudno jest dotrzec, porozumiec sie, moze dlatego tak trudno mi zaakceptowac to, ze moj syn jest autysta. Moze dlatego gdzies tam pomimo wszystko pozostala ta iskierka nadziei, ze moze lekarze sie myla. Bo przeciez Kamil nie jest taki! Nigdy nie byl zamkniety w swoim swiecie, zawsze szukal kontaktu, moze z dziecmi nie, ale z doroslymi zawsze. Jak 3 lata temu przylecielismy pierwszy raz po wyjezdzie do Polski to Kamil najpierw sie zdziwil, ze ludzie wokol mowia po polsku, a potem w pociagu prawie cala 2-godzinna podroz spedzil w przedziale kobiety, ktora sam zaczepil w przejsciu. Potrafi sam zagadywac ludzi na ulicy czy w autobusie, mowic czesc, pytac jak masz na imie albo gdzie mieszkasz. Dlaczego wiec ma taka blokade jesli chodzi o kontakty z rowiesnikami? W domu jest straszna gadula, gada bez przerwy, jak ide z nim gdzies to tez wciaz gada, zadaje tysiace pytan, ale to on zwykle kieruje rozmowa (o ile monolog mozna nazwac rozmowa :-), ale musi tez czuc, ze ta druga osoba go slucha, czesto wystarczy tylko potwierdzic zwyklym "tak" to, o co pyta. Gorzej jak rozmowca ma odmienne zdanie, o, wtedy robi sie nieciekawie, bo absolutnie nie mozna miec innego zdania niz on ani zaprzeczac temu co mowi, bo moze dojsc do wybuchu histerii. W sytuacji, gdy potwierdzenie nieprawdy nie jest istotne czy nie jest zaprzeczeniem ogolnej wiedzy na dany temat to dla swietego spokoju zgadzamy sie z nim. Czasami, gdy zgodzic sie nie moge i probuje go przekonac, ale widze, ze juz powoli zaczyna sie frustrowac, wtedy mowie, ze kazdy ma prawo do swojego zdania, moje zdanie jest takie, a jego takie i najczesciej to zamyka sprawe. Ale jak juz ubzdura sobie jakas totalna glupote wtedy nie ma rady, jest klotnia, mowie wtedy stanowczym glosem, ze nie ma racji, staram sie wytlumaczyc albo najlepiej udowodnic swoja racje ryzykujac nawet wybuch histerii, ale inaczej on sobie utrwali te nieprawdziwa wiedze i bedzie jeszcze gorzej.
Zauwazylam, ze ostatnio rozmowy z nim sa jakby troche latwiejsze, to znaczy bardziej przypominaja normalna rozmowe, choc wciaz dalekie sa od idealu, zadaje tez sensowniejsze pytania i czasami potrafi okreslic, czego chce albo co sie dzieje. Kilka dni temu zabralam mu komputer, bo zaczal byc marudny i jeczec, bo cos tam mu nie wychodzilo, widzialam, ze coraz bardziej go to frustruje mimo, ze probowalam mu pomagac, w takiej sytuacji najlepszym rozwiazaniem jest po prostu zabrac zrodlo frustracji. Kamis zapytal: Co zlego zrobilem? Wie, ze zabranie komputera jest za kare, ale kiedys to by po prostu plakal i zadal oddania, rzucal sie, krzyczal, bo to jest jego sposob wyrazania emocji. Wytlumaczylam mu, dlaczego zabralam komputer i kiedy mu oddam. Uspokoil sie. Nauczyl sie tez wykorzystywac swoje ataki histerii do osiagniecia celu. Kiedys wybieralismy sie do mojej siostry, a Kamil koniecznie chcial zostac w domu (ostatnio ciezko go gdziekolwiek wyciagnac), powiedzial wiec, ze jak pojedziemy do cioci, to on bedzie mial wielki atak histerii :-) Ale nie ze mna te numery! Z takim dzieckiem, jak chyba i z kazdym, najwazniejsza jest konsekwencja, choc czasami to bardzo trudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz