Milczę, bo jakoś
weny brak, bo czasami dołowato jest, teraz też nie wiem, o czym pisać...
Jesteśmy, idziemy jakoś do przodu, raz lepiej, raz gorzej. Ostatnio mam mniej
wolnego, bo zajmuję się moim siostrzeńcem trzy razy w tygodniu, ale może to i
lepiej, bo nie mam czasu myśleć o głupotach. Jakaś stagnacja mnie dopadła i
czekam na jakieś pozytywne zmiany. Miałam nadzieję (choć nikłą) na pozytywny
wynik egzaminu na prawo jazdy, ale niestety nie udało się. Z pracą też kiepsko
i sama nie wiem, co mam dalej robić, im dłuższa przerwa (a po wakacjach będzie
już rok), tym trudniej będzie potem wrócić do zawodu.
W tym tygodniu
zakończyliśmy terapię Johansena, nasz tarapeuta stwierdził, że terapia
przyniosła oczekiwane rezultaty, bo wyniki badania słuchu Kamila są super.
Zaproponował nam terapię INPP, ale nawet nie bardzo wiem, co to jest, muszę
poczytać i zastanowić się, czy warto.
Za półtora tygodnia
wakacje, Kamil już się nie może doczekać, my trochę mniej, tym bardziej, że 2
razy w tygodniu do południa będzie u nas mój siostrzeniec, a Kamil niezbyt
dobrze na niego reaguje, oj, ciężki będzie ten lipiec.
Potem, pod koniec
lipca lecimy do Polski i planujemy spędzić go w większości na wsi, mając
nadzieję na wyciszenie nie tylko Kamisia, ale także nasze. I oby nie było
tropikalnych upałów, bo nie wiem, jak nasze organizmy to zniosą. Mamy też
zaplanowane spotkanie z naszą terapeutką z Prodeste, która pierwszy raz zobaczy
Kamila na żywo :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz