Weekend był typowo wypoczynkowy. W sobotę po śniadaniu pojechalismy na wycieczkę z przewodnikiem do Doliny Kościeliskiej (gdybyśmy wcześniej o niej wiedzieli, to nie pojechalibysmy tam sami kilka dni wcześniej, minus turnusu to brak informacji, o wszystkim dowiadujemy się tuż przed lub w trakcie). Kamisiowi, jak załapał, że nie jedzie na kąpielisko tylko Kościelisko (druga grupa jechała w tym czasie właśnie na kąpielisko, a pogoda tego dnia była taka, że tylko się moczyc w basenie), dobry humor minął. Od początku strasznie marudzil, szlismy na końcu z przystankami co chwilę, w końcu zglosilismy przewodnikowi, że się odlaczamy i wracamy sami. Doszlismy z Kamisiem kawałek za Jaskinię Mroźną, po czym Kamil ogłosił powrót. Jak poprzednim razem uciekał przed każdą mijająca nas bryczką i nie dał się namówić na przejażdżkę, tak teraz pierwszy do niej wskoczył :-) Tym sposobem już po 2 godzinach byliśmy z powrotem w pensjonacie (a wycieczka była zaplanowana na 5 godzin). Już w drodze powrotnej Kamil wydawał sie jakiś niewyraźny, okazało się, że dostał biegunki, zupełnie nie wiem od czego. W pensjonacie zaraz położył się do łóżka. Myślałam, że zaśnie, ale po około pół godziny lezenia zażyczył sobie coś do jedzenia. Tego dnia mieliśmy mieć dopiero pozniejsza obiadokolacje, więc dalam mu kanapkę, potem jeszcze zjadł prazynki, czekoladę, coś tam jeszcze, nie pamiętam i zarządził wyjazd na kąpielisko :-)
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz