Soboty c.d. Ponieważ Kamil uparl się, że chce iść na kąpielisko, spakowalismy torbę i poszlismy na przystanek. Darek pojechał wcześniej do Zakopanego, więc byliśmy tylko we dwoje. Już czekając na busa w oddali zobaczyliśmy pierwsze błyskawice, ale Kamil nawet nie chciał słyszeć o powrocie do pensjonatu. Kupilismy bilety na własną odpowiedzialność, bo już ewidentnie zbierało się na burzę. Ledwie zdazylismy się przebrać, zaczęło padać. Kamil w doskonalym humorze, całkowicie zdeterminowany czekać na poprawę pogody. Stalismy tak pod daszkiem w tłumie innych zdeterminowanych plazowiczow około godziny oglądając pioruny, słuchając grzmotów i moknac w zacinajacym deszczu. Do wody nie można było wejść z powodu piorunów. Kamil ciągle powtarzał, że dużo ludzi czeka i mamy nadzieję, że doczekamy się końca burzy i że piorun w nas nie strzeli:-)
No i wreszcie się doczekalismy, wprawdzie nieco zmoknieci, ale jakie to ma znaczenie, jak za chwilę i tak mieliśmy wejść do wody, ważne, że Kamilowi humorek wciąż dopisywał pomimo, że zwykle jest bardzo niecierpliwy. Gwizdek ratowników zezwalający na wejście do wody spotkał się z ogólnym okrzykiem radości. Na dworze trochę się ochlodzilo, ale ponieważ były to baseny geotermalne, woda była bardzo cieplutka. Spedzilismy w wodzie około godziny, potem niestety znów zaczęło padać, więc zarzadzilam powrót. Gdy wychodzilismy widziałam, że basen jest znów pusty, choć to jeszcze nie była godzina zamykania, widocznie znów go zamknęli ze względu na burzę. Kamil i tak był zadowolony, trochę ponurkowal, trochę pozjeżdżał że zjeżdżalni, trochę się popluskal, widać było, że uwielbia wodę.
Kamil 5 z plusem za cierpliwość, mama, że nie zrezygnowałaś też piątka z plusem :-) Magdalena też uwielbia basen i to przeważnie z duzymi atrakcjami... ech
OdpowiedzUsuń