środa, 17 września 2014

122.


Jutro referendum w Szkocji... My jako rezydenci też mamy prawo do głosowania, dostaliśmy oficjalne karty do głosowania... I mam dylemat, czy w ogóle powinniśmy współdecydować razem ze Szkotami co do ich niepodległości. Bo to nie są jakieś tam wybory na kilka lat, ale decyzja nieodwołalna... Dopiero teraz dociera do mnie ważność takiej decyzji i sama nie wiem, co powinniśmy zrobić. Czy chcemy się związać z tym krajem na dłużej? My mamy wybór, jak będzie nie tak, to zawsze możemy wyjechać... Nie zazdroszczę Szkotom podejmowania takich decyzji...
Ciekawe jak Kamil by zadecydował, gdyby mógł :-) Wczoraj go zapytałam, czy gdybym znalazła pracę w Anglii to chciałby się tam przeprowadzić? Odpowiedział, że nie, bo lubi Szkocję i tutaj chce mieszkać :-) 

18/9/2014

Byliśmy, zagłosowaliśmy... Drugiej szansy na niepodległość Szkocja nie będzie miała...

piątek, 5 września 2014

121.


Polskie i nie tylko, fiksacje Kamila. Zaczęło się jeszcze przed wyjazdem – Kamil pewnego dnia oznajmił, że mam mu więcej nie dawać żadnych posiłków na talerzu ze świnką Peppą, bo nie może na niego patrzeć :-) W sumie mogę zrozumieć, ale podobna akcja była z plakatem z literkami, który już kilka lat wisiał po zewnętrznej stronie drzwi jego pokoju. Nie od razu załapałam, o co chodzi. Kamil nagle zaczął nagminnie zamykać drzwi od swojego pokoju, ok, pomyślałam, że może chłopak dorasta i chce mieć trochę spokoju od rodziców... Taaa :-) Zauważyłam, że dziwnie siedzi przy biurku, przechylony i z jednym okiem przymkniętym, taki powykręcany, a jak go zapytałam, czemu tak siedzi, to w końcu okazało się, że nie chce patrzeć na ten plakat :-) Plakat został zdjęty i schowany do zabrania dla mojego siostrzeńca, ale zamykanie drzwi pozostało...
Wodę Żywiec z powodu Kamila zaczęliśmy omijać szerokim łukiem :-) Jest tam pod napisem takie małe zdjęcie, dopóki był to założyciel fabryki czy coś podobnego było wszystko w porządku. Zaczęło się, gdy Darek powiedział Kamilowi, że to jest cesarz Franciszek Józef, Kamil stwierdził, że nie może na niego patrzeć i mamy zabrać tę butelkę. Niby nic, ale to była fajna litrowa butelka z dziubkiem do picia wygodnym dla Kamila, więc nie chcieliśmy się jej pozbywać, tym bardziej, że byliśmy na wsi, a w najbliższej okolicy nie było żadnego sklepu. Najpierw zamalowałam cesarza :-) Niestety marker nie był chyba permanentny, bo zmył się dość szybko. W końcu zerwałam całą naklejkę i problem został na szczęście rozwiązany. Potem już wybieraliśmy wody innych marek :-) W domu próbowałam dociec, czemu Kamil nie lubi tego cesarza :-) Żartowaliśmy, że cały pokój obkleimy jego zdjęciami i wszędzie będą jego podobizny. Poszukaliśmy w internecie informacji, dlaczego akurat cesarz Franciszek znalazł się na wodzie Żywiec, Kamil kazał sobie wydrukować etykietę i powiesić przy biurku, tak przetrwała całą noc, a rano zaraz po przebudzeniu zarządził: zabierz to!