środa, 27 czerwca 2012

18.


Kamis ma wakacje, chodzi spac o 23.00, a wstaje o 9.00 rano, przez co my mamy bardzo skrocone wieczory. Probuje go przestawic, ale opornie to idzie, nie mam sumienia budzic go wczesniej, chocby o 8.00, gdy sama wstaje, jak tak slodko spi. W moim lozku zreszta. Przestal wolac mnie w nocy, tylko sam przybiega i pakuje sie do lozka :-) Opanowuje moja poduszke i wiekszosc koldry, a ja spie bez poduszki przyklejona do sciany :-( Czasami wstaje i przynosze sobie jego posciel (on w moim lozku spi wylacznie pod moja koldra i na mojej poduszce), ale odkad sam zaczal do mnie przybiegac najczesciej nie chce mi sie ruszac z lozka.
Wczoraj wieczorem stwierdzilam, ze chyba pora zrobic przemeblowanie w salonie :-) Juz mi sie znudzil obecny uklad, a czasami takie nawet zwykle przestawienie mebli wnosi cos nowego, moze bedzie fajniej. Darek jest dosc oporny na wszelkie zmiany, jemu sie podoba tak jak jest, wiec poki co powiedzialam mu, ze to na razie tylko taki luzny pomysl, zeby mu dac czas na oswojenie sie z nim. Poza tym przedstawilam mu wizje zakupu nowej szafki pod telewizor tak, zeby sprzet, zamiast tloczyc sie w ciasnej szafce jeden na drugim stal sobie swodobnie kazdy na oddzielnej poleczce :-) Jest dosc przewrazliwiony na jego punkcie (szkoda, ze o inne rzeczy tak dobrze nie dba :-), wiec moze da sie skusic. No, ale na nowy telewizor to namowic sie na pewno nie dam, bo juz zaczal cos o tym przebakiwac :-)
A Kamis zostal zdegradowany czyli ponownie zostal przedszkolakiem :-) Przez lipiec bedzie tam chodzil na pol dnia, bo my oboje pracujemy i nie ma kto sie nim zajac w tym czasie. A pod koniec lipca lecimy do Polski, pierwszy raz po 3 latach, a wracamy 2 dni przed rozpoczeciem nowego roku szkolnego.
 

poniedziałek, 25 czerwca 2012

17.



No i dotrwaliśmy do końca roku szkolnego :-) Dziś Kamiś jest ostatni dzień w szkole. Wprawdzie zakończenie roku jest dopiero w środę, ale dyrektorka stwierdziła, że lepiej będzie jak Kamiś już nie będzie przychodził, jest dużo zamieszania, hałasu, a to dla niego nie jest dobre. Może to i lepiej. Dziś rano już mi marudził, że nie chce iść do szkoły. Doczekał się wreszcie swoich pierwszych prawdziwych wakacji :-) Jeszcze tylko jutro ja albo Darek wybierzemy się do szkoły z podziękowaniami dla nauczycielek i pożegnamy mury szkoły. A od sierpnia nowa szkoła, nowe nadzieje, oby na lepsze. No coż, miało być trochę inaczej, ale życie pisze swoje własne scenariusze, o czym mi po raz kolejny dosadnie przypomniało...

czwartek, 7 czerwca 2012

16.


Strasznie mi sie nie chcialo isc na ten koncert, bo wciaz mialam katar i ataki kaszlu, ale nie bylo wyjscia, bo bilety zostaly zakupione wczesniej, a nikt wiecej z Kamisiem nie mogl tam pojsc. Mielismy miejsca na balkonie, bo chcialam, zeby bylo bardziej atrakcyjnie dla Kamisia, ale nawet dobrze sie zlozylo, bo wiekszosc ludzi siedziala na dole i tam byl najwiekszy halas, a na gorze bylo malo ludzi, wiec bylo spokojniej, kolo nas siedzialy dwie bardzo grzeczne dziewczynki, ktore nie robily absolutnie zadnego halasu, chyba najwiekszym halasnikiem byl tam Kamis :-) Bylismy kilkanascie minut wczesniej, Kamis ogladal i zachwycal sie wszystkim, szczegolnie swiatlami, bo byl pierwszy raz w takiej sali koncertowej. Chcialam zrobic kilka zdjec, wiec zajelam sie aparatem, a Kamis doslownie w sekunde wyrzucil okulary z balkonu. Wkurzylam sie, bo tyle razy mu powtarzalam, ze nie wolno wyrzucac ani wyginac okularow, ale to jest chyba silniejsze od niego. Do rozpoczecia koncertu zostalo kilka minut, wiec stwierdzilam, ze jest za malo czasu, zeby schodzic na dol przez pol filharmonii i szukac tych okularow, ktore do tego nie wiadomo, gdzie spadly, postanowilam, ze poszukamy po koncercie, najwyzej pojda na straty. Kamis oczywiscie wpadl w lekka histerie okularowa, najpierw kazal mi isc po okulary, potem chcial isc sam i patrzec na mnie siedzaca na balkonie z dolu, w koncu jakos sie uspokoil. Skupilam sie juz tylko na nim, zeby znow nie zrobil czegos glupiego. Zaczal sie koncert, ktos patrzacy z boku na Kamisia zobaczylby cieszace sie dziecko, swietnie bawiace sie na koncercie, rece lataly bezustannie gora-dol, ale jakby tak przysluchal sie temu, co Kamis mowi, to uslyszalby, ze powod radosci bynajmniej nie jest zwiazany z koncertem... Kamis gadal wciaz o okularach, trwalo to tak z pol godziny, a radosc wynikala z mysli, ze okulary sa na pewno na scenie, za kurtyna i my tam potem pojdziemy :-) Jak znudzil mu sie temat okularow, to zaczal sprawdzac, czy da się polizac własny lokiec (to ostatnie egzystencjalne wyzwanie Kamisia, wczesniej w domu juz kilka razy zadawal mi to pytanie i probowal), a kiedy sie okazalo, ze nie bardzo, kazal mi lizac :-) W miedzyczasie odwiedzilismy toalete, wiec byla chwila odpoczynku, a ostatnie kilkanascie minut spedzil na moich kolanach przytulajac sie i kazac sie sciskac jak najmocniej. Jakos wytrwalismy do konca, nawet nie bylo tak zle. Wychodzac zaszlismy jeszcze na dol poszukac okularow i okazalo sie, ze ktos oddal je bileterowi przy wejsciu, wiec byly cale i zdrowe na szczescie dla Kamisia, bo juz mialam wizje, ze spadly na podloge i zostaly rozdeptane przez biegajace dzieci :-) No i tak wygladal nasz koncert. Kamis zapewne niewiele skorzystal, jeszcze mniej pamieta, ale zawsze to cos innego od codziennej rutyny i mam nadzieje, ze mial choc troche przyjemnosci, chociazby zachwycajac sie sala, swiatlami  i zastanawiajac sie, czy mozna wejsc na sufit :-)

PS. Egzamin zdany :-)

środa, 6 czerwca 2012

15.


Rano mam egzamin na prawo jazdy, a przez te choroby nawet nie miałam zbyt dużo czasu i natchnienia, żeby sobie co nieco przypomnieć. No nic, co będzie to będzie. Potem w pracy napisze o wczorajszym koncercie, okularach i lizaniu łokcia :-)