piątek, 3 sierpnia 2012

27.


Od środy jesteśmy w Zakopanem. Kamiś czuje się już dobrze, chociaż wciąż dostaje antybiotyk.  Obawiałam się trochę długiej podróży, jak Kamiś ją zniesie, ale było super. Najpierw 3 godziny pociągiem do Krakowa, gdzie mieliśmy się przesiąść na osobowy do Zakopanego. Mieliśmy wszystko opracowane, a tutaj niespodziewanie okazało się, że pociąg, którym mieliśmy jechać, kursuje tylko do 31 lipca (jechaliśmy 1 sierpnia, dzień później niż planowaliśmy), a do głowy nam nie przyszło, że nagle połowa pociągów do Zakopanego przestaje jeździć od 1 sierpnia (bo co to, przecież jeszcze nie koniec wakacji!). Byliśmy w Krakowie po 12.00, a najbliższy pociąg był dopiero po 17.00, paranoja jakaś! Szybka decyzja, idziemy sprawdzić autobusy, na szczęście dworzec był zaraz obok. Okazało się, że autobusy kursują niemal co 15 minut i jadą tylko 2 godziny (a pociąg aż 4 godziny!), więc bez namysłu oddaliśmy bilety kolejowe i tym sposobem zamiast o 21.00 pociągiem byliśmy w Zakopanem o 16.00 :-) Dojechaliśmy do pensjonatu, jeszcze załapaliśmy się na spóźniony obiad, potem kolacja, rozpakowywanie się itp. Pensjonat taki sobie, mogło być troche lepiej. Przeciekający zlew został na szczęście naprawiony zaraz pierwszego dnia. Brak czajnika w pokoju, jest tylko taki jakby samowar z gorącą wodą przy jadalni, więc w ciągu dnia można z niego skorzystać, ale już wieczorem jest wyłączony, więc nawet herbaty nie da się zrobić. Nie ma szczotki w pokoju, więc nie ma czym zamieść podłogi w pokoju, która de facto niespecjalnie wyglądała na sprzątniętą już jak się wprowadzaliśmy. Nie spodziewałam się hotelu o wysokim standardzie, ale jakieś podstawowe warunki powinny być zachowane, więc tutaj jestem trochę rozczarowana. Organizacja turnusu i zajęć też trochę chaotyczna, za mało informacji, ale to początek, więc mam nadzieję, że wszystko się powoli dotrze.
To tyle na dziś, bo Kamiś już śpi (zasypia o 20.00 :-) więc trzeba skorzystać z wolnego wieczoru. Dalej opiszę jutro lub w wolnej chwili, bo dni mamy dosyć zajęte i wieczorem sami też padamy zmęczeni około 23.00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz