niedziela, 30 grudnia 2012

53.


Święta minęły, jutro ostatni dzień starego roku, za oknem zamiast śniegu deszcz. Siedzimy w domu próbując bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym wytrzymać do czasu, aż Kamiś pójdzie wieczorem spać, a następuje to niestety dopiero po 23.00, więc wieczoru dla nas nie zostaje już zbyt wiele, totalne rozprężenie. Jakiś regres go dopadł, znów więcej wrzeszczy i piszczy, trudno go zainteresować czymkolwiek dłużej niż kilka minut, a najgorzej jest jak się nudzi. Komputer poszedł nieco w odstawkę, więc ciągle ktoś z nim musi być i tak jeszcze cały nastepny tydzień.
Wigilię spędziliśmy tylko we trójkę. Menu wigilijne jest całkowicie niezjadliwe dla Kamisia, więc dostał rybę smażoną z makaronem i pomidorami, czyli jeden z niewielu zestawów obiadowych, jakie w ogóle zjada. Specjalnie dla niego zrobiłam pierniczki lukrowane i ozdobione, wyszły super, ale też nie przypadły mu w tym roku do smaku, zjadł może jeden zaraz po upieczeniu, większość zjedliśmy sami, część zabraliśmy do mojej siostry.
Kilka dni przed świętami Kamiś opowiadał, jak to w Wigilię wyjdziemy do ogródka i będziemy szukać pierwszej gwiazdki zanim zasiądziemy do stołu :-) Fajnie, pomyślałam sobie. Ale gdy nadszedł ten dzień Kamiś zapomniał zupełnie o gwiazdce, bo najważniejsze stały się prezenty, na które czekał już od rana, więc nie w głowie mu było szukanie jakiejś gwiazdki.  Otworzyliśmy mu je już przed kolacją, żeby się nieco uspokoił i zaspokoił ciekawość, bo był coraz bardziej rozstrojony, ale potem w ogóle nie chciał zasiąść do stołu, w rezultacie zjadł bardzo niewiele, a ryby nie ruszył w ogóle.
Czasem mam wyrzuty sumienia, że Kamiś nic z tego, co zawsze się przygotowuje na święta, nie zjada, że tyle smakołyków go omija, że jego świąteczny jadłospis nie różni się w ogóle od tego codziennego. Dlatego też może mam mniej serca do ich przygotowywania, bo wiem, że Kamiś nic z tego nawet nie spróbuje. Dlatego w zamian odpuszczam mu wtedy wszelkie diety, pozwalam zjadać czekoladowe Mikołaje nawet kosztem późniejszych ataków krzyków i zwiększonej pobudliwości. Wiem, że jedzenie to nie jest coś najważniejszego w czasie świąt, ale jednak przygotowuje się potrawy, których nie jadamy codziennie, a niektóre tylko ten jeden raz w roku...

Kolejne dni świąteczne były „wyjściowe”, choć ze względu na Kamisia wołałabym przynajmniej jeden z nich spędzić w domu, ale tak się w tym roku złożyło, że to my byliśmy goszczeni.

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz