środa, 13 sierpnia 2014

119.


Już po urlopie, już po wakacjach, dziś Kamil był pierwszy dzień szkole.
Wróciliśmy w piątek wieczorem po kilku perturbacjach lotniskowych. Pierwszy raz lecieliśmy z warszawskiego lotniska Chopina i jeśli nie będzie to konieczność, to zamierzamy omijać to lotnisko szerokim łukiem, bo to zdecydowanie nie jest miejsce dla nadwrażliwego autysty, tłum ludzi, hałas, kolejki, opóźnienia. Pierwszy problem pojawił się, gdy zamawialiśmy taksówkę na lotnisko (naiwnie założyłam, że tak jak u nas przyjedzie w 5 minut), okazało się, że trzeba czekać około 15 minut. Na szczęście mieliśmy nieco nadmiaru czasu, więc nie było paniki, czy zdążymy. Gdy po 15 minutach taksówki wciąż nie było, nieco się zaniepokoiliśmy, bo zostało nam około godziny do zamknięcia bramek, a co będzie, jak po drodze będą korki albo kolejka do odprawy, w końcu to duże lotnisko i co kilka minut startuje jakiś samolot. Próbowałam dodzwonić się do firmy taksówkowej, ale wciąż było niedostępne, w końcu zamówiłam kolejną taksówkę z innej korporacji. I tutaj znów problem, bo nie mam polskiego numeru telefonu i pani nie może do mnie oddzwonić, wkurzyłam się i mówię, ża natychmiast potrzebuję taksówki na lotnisko! Nie rozumiem, co to za problem, z jakiego telefonu dzwonię, czy każdy, kto chce zamówić taksówkę, musi mieć polski telefon?! W końcu przyjęła zamówienie i taksówka miała być do 10 minut. Mieliśmy już około pół godziny opóźnienia. Nagle pojawiła się ta pierwsza taksówka i okazało się, że czeka już około 15 minut, ale pod innym numerem, my staliśmy pod 2A, a ona czekała pod 2. Zapakowaliśmy się szybko, odwołałam jeszcze tę drugą już jadącą w naszym kierunku taksówkę i pojechaliśmy wreszcie. Na szczęście nie było korków, więc na lotnisku byliśmy około pół godziny przed zamknięciem bramek. Kolejek dużych nie było, więc szybko przeszliśmy przez kontrolę bagażową i spokojniejsi (oprócz mnie :-) poszliśmy w kierunku naszej bramki. Niestety okazało się, że nasz samolot jest pół godziny opóźniony (inne samoloty też były opóźnione, ludzie zdenerowowani czekający na lotnisku nawet kilka godzin), więc nie zostawało nic innego jak czekać. Od ostatniej akcji histerycznej Kamila na lotnisku kupujemy zawsze pierwszeństwo wejścia na pokład, więc przynajmniej nie musieliśmy pilnować swojej kolejki w tłumie pasażerów, tylko usiedliśmy sobie w spokojniejszym miejscu. Po około pół godzinie wreszcie otworzyli bramki, niestety w autobusie do samolotu okazało się, że jest kolejne 20 minutowe opóźnienie z powodu dużego ruchu na lotnisku i kolejne czekanie. Kamil poznał młodszego kolegę i nawet fajnie sobie rozmawiali, więc na szczęście się nie nudził i jakoś przetrwaliśmy. Wystartowaliśmy z około godzinnym opóźnieniem. Gdzieś w połowie lotu pilot nas poinformował, że opóźnienie było spowodowane wypadkiem podczas lądowania w Warszawie, ponieważ samolot zderzył się z ptakiem i konieczne były dokładne oględziny samolotu. Dobrze, że nie wiedziałam o tym wcześniej, bo mój stres wzrósłby jeszcze bardziej. Dalej nie było już żadnych niespodzianek i szczęśliwie, choć z mocnym uderzeniem, wylądowaliśmy w Szkocji. Kamil w czasie całej podróży był super, no może poza opowiadaniem głupot poznanemu koledze o spadającym samolocie, kosmitach, wybuchających wulkanach i tym podobnych rzeczach :-)

Kilka dni przed powrotem do Szkocji dostałam niespodziewanie zaproszenie na rozmowę w sprawie pracy z ogłoszenia wysłanego pod koniec czerwca, które uznałam już za nieudane, więc cały weekend przygotowywałam się do niej i nawet nie miałam czasu odpocząć. Rozmowę miałam wczoraj, ale jeszcze nie znam wyniku. Było dość luzacko, więc trudno powiedzieć, jak wypadłam, przedstawiłam prezentację swoich wyników, mało mnie ogólnie wypytywali, wszystko trwało około pół godziny, okazało się, że ten lab współpracuje z moim pierwszym szefem, a także znają mojego drugiego szefa, ale czy to będzie dla mnie na plus, to się okaże. Ale miejsce do pracy fajne, nowoczesny budynek, duże przestrzenie, dojazd z domu tylko około 15 minut, prawie w samym centrum.

Dopiero dziś miałam trochę czasu na odpoczynek, do tego zakupy do szkoły dla Kamila, bo tak w te wakacje przytył, że żadne spodnie na niego nie pasują! Od rana do wieczora: co ja mogę zjeść?? I bynajmniej nie chodziło mu o standardowe posiłki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz