poniedziałek, 23 kwietnia 2012

5.



Zawsze, chyba jak każda mama, bałam się, czy moje dziecko będzie zdrowe, czy będzie się prawidłowo rozwijać, zwłaszcza, że nie była to moja pierwsza ciąża (przeszłam wcześniej dwa poronienia). Słyszałam o autyźmie, ale przecież Kamil nie miał typowych objawów. Ruchowo rozwijał się wolniej niż inne dzieci, ale w miarę jednostajnie. A że był trochę niezgrabny, upadał jak kłoda na głowę zamiast na pupę, nie umiał łapać piłki, nie interesował go rower, ale przecież każde dziecko ma swój rytm, nie można wszystkich wkładać do jednego worka, ma jeszcze czas, tak sobie to wszystko tłumaczyłam. Nie miał regresu, nie był zamknięty w swoim świecie, był wesoły, kontaktowy, śmieszek, złośnik, przytulasek. Ale czasem nie reagował na imię, pytania trzeba było powtarzać kilka razy, oglądał telewizję z nosem w ekranie, bał się hałasów (szczególnie odkurzacza), a jednocześnie sam uwielbiał hałasować, trzaskać szufladami, walić, krzyczeć. Nie miał opóźnienia mowy, pierwsze słowa zaczął świadomie powtarzać jak miał 2.5 roku, potem stopniowo proste zdania, nie niepokoiło mnie to, bo w mojej rodzinie dzieci późno zaczynały mówić. Z dnia na dzień załapał kolory, nauczył się liczyć z niewielką pomocą do 10-ciu. Zbagatelizowaliśmy pierwsze sygnały, że coś jest nie tak, od opiekunek ze żłobka, ponieważ zachowanie Kamisia, które one opisywały zupełnie nie pasowało do tego, co obserwowaliśmy w domu, mimo to zdecydowaliśmy się na wizytę u psychologa. Psycholog zrobiła Kamisiowi test rozwojowy dla 3-latka (miał wtedy niecałe 2.5) i stwierdziła, że nie widzi nic niepokojącego, większość zachowań mieściła się w normie. Neurolog też nic nie stwierdziła. To wszystko nas uspokoiło i na jakiś czas nasze życie wróciło do normy, a w zasadzie to zostało wywrócone do góry nogami przeprowadzką do Szkocji :-) Od tamtego czasu minęło już prawie 4 lata. Czasem się zastanawiam, co by było, gdybyśmy wtedy nadal mieszkali w Polsce? Może wtedy Kamil byłby zdiagnozowany wcześniej? Może miałby pomoc, terapię, a nie stracony tak długi czas? I wtedy zastanawiam się, czy to była właściwa decyzja... Jak czytam blogi mam autystycznych dzieci, ile one mają zajęć, terapii, to zaczynam mieć poczucie winy, że my prawie nic dla naszego syna nie robimy...  

3 komentarze:

  1. Koochana, robicie dla Kamisia wszystko, co możliwe! Macie diagnozę i książkę z telefonami.
    Wiesz, co my robimy? Mamy psychologa i Integrację Sensoryczną. Poza tym tylko pracujemy w domu, normalne zajęcia, rysowanie, granie w gry, wyjście na plac zabaw i to, co zaleciła psycholog. Ograniczyliśmy ilość zajęć Aspika do niezbędnego minimum bo, po pierwsze Aspik nie lubi nowych miejsc, a po drugie potrzebuje czasu wolnego, nie można go przemęczać terapiami. I od kiedy zrezygnowaliśmy z części terapii jesteśmy szczęśliwsi. A ja częściej widzę uśmiech na twarzy mojego syna.
    Nie ma co przesadzać.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mysl co by bylo gdyby :-) - jest tu i teraz - wiem , ze to trudne myslenie - ale mozliwe :-) nie daj sie zwariowac porownaniami z innymi rodzicami - w kazdym kraju stosowane sa troche inne metody pracy z naszymi dziecmi , kazda placowka pracuje nieco inaczej, kazdy terapeuta ,kazdy rodzic - dobrze , ze sie informujesz, ale wazne jest to, zebyscie wybrali dla was wlasciwa droge, zebyscie nie zagonili sie do rogu i nie zapomnieli o przyjemnosciach "normalnego" dziecinstwa.jezeli uznasz , ze np 20 godzin terapii tygodniowo jest dla was konieczne to jest to ok, jezeli uznasz , ze zajecia 1 w tygodniu to to pod czym sie mozesz podpisac- to tez ok:-)
    to moje doswiadczenie - za bardzo dalam sie wprasowac w polityke wyrzutow sumienia - i to nikomu na dobre nie wyszlo - glowa do gory - jakakolwiek droge obierzecie , bedzie to wlasciwa droga dla WAS

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki dziewczyny za slowa wsparcia :-) Mam nadzieje, ze powoli jakos sobie to wszystko uporzadkujemy. Pozdrowienia z zadziwiajaco dlugo slonecznej Szkocji!

    OdpowiedzUsuń