czwartek, 24 maja 2012

13.


Chyba dobra passa Kamisia sie skonczyla. Ostatnio znow stal sie bardziej agresywny, zlosliwy, jeczy, placze albo krzyczy bez konkretnego powodu, co bardzo latwo moze przejsc w histerie, a ja wciaz nie wiem, jak sobie z tym radzic, sama zaczynam sie denerwowac, bo cokolwiek powiem on i tak jest niezadowolony. W dzienniczku szkolnym tez mniej pozytywne wpisy, znow wiecej jest gorszych dni niz dobrych. Dobrze, ze jeszcze miesiac i zakonczenie roku, moze w tej nowej szkole bedzie troche lepiej funkcjonowal.

Tak sie zastanawialam, ze moze ta zmiana zachowania Kamisia jest zwiazana ze zmianami, jakie zachodza wokol niego, ktore niby wydaje sie, ze nie maja wiekszego znaczenia, ale gdzies tam jego podswiadomosc czy mozg rejestruje je. Do tego dochodza codzienne problemy w szkole, bo halas, swiatla, duzo dzieci, pani czegos wymaga, a on nie chce i  w pewnym momencie juz nie umie sobie z tym natlokiem bodzcow poradzic i wybucha agresja. Zwykle jest tak, ze rano Kamis jest z Darkiem, ktory zaprowadza go do szkoly i idzie do pracy, a po poludniu ja go odbieram i jestesmy sami az do wieczora, bo Darek wraca jak Kamis juz spi, a weekendy sa wspolne. Ale ostatnio ten rytual zostal zaburzony. Darek najpierw 2 czy 3 weekendy pod rzad pracowal, a potem mial tydzien wolnego, wiec byl w domu popoludniami i znow kolejny weekend pracujacy. Do tego ciocia przestala go odbierac ze szkoly, bo wrocila do pracy (zmiana zachowania na lepsze w lutym zbiegla sie w czasie, gdy ciocia zaczela po niego przyjezdzac do szkoly). Moze za duzo tych zmian w jednym czasie, sama juz nie wiem, ale przeciez czasami sa one nieuniknione, staramy sie zawsze przygotowywac Kamisia do nich, ale niestety nie zawsze to dziala.

Kilka dni temu wracalismy po szkole do domu, doszlismy do swiatel, ktore akurat zmienily sie na czerwone, wiec Kamis w krzyk, ze on nie chce czekac tylko isc. Zaproponowalam mu, ze jak chce to mozemy pojsc inna droga, chociaz jest troche dluzsza i padal deszcz, ale wolalam to niz ewentualna jego histerie. Zgodzil sie i nawet ucieszyl, ze bedzie prowadzil nas do domu. Nie byla to trasa zupelnie mu nieznana, bo chodzilismy juz tamtedy wiele razy. Czesc trasy to byla droga do przystanku autobusowego, skad jechalismy do naszego poprzedniego domu, a druga czesc za rondem to nasza obecna trasa z przystanku do domu. Ale juz jak dochodzilismy to zaczely sie problemy, bo nie ma swiatel dla ludzi i on chce wracac i isc normalna droga, zaczal mi uciekac i krzyczec. Stanowczo mu odmowilam i zaciagnelam prawie sila do domu. Potem przez kilka kolejnych dni co jakis czas przypominalo mu sie, ze szlismy inna droga bez swiatel, bylo to nawet kiedys pierwszym pytaniem po obudzeniu. Nigdy nie mam pewnosci, ktore rozwiazanie jest lepsze. Chcac zapobiec jednej histerii wywolalam jeszcze wieksza. To dla mnie nauczka, ze jednak lepiej trzymac sie starych utratych szlakow.

1 komentarz:

  1. Z drugiej strony podobno powinno się przełamywać schematy naszych dzieci chociaż nam się to nie udaje...

    OdpowiedzUsuń