sobota, 28 lipca 2012

25.

Od czwartku jesteśmy w Polsce. Wszystkie nasze plany wzięły w łeb, bo Kamiś nam się rozchorował. Najgorzej, że nie wiemy, co mu jest, bo ma tylko gorączkę i kiepski apetyt, ale tego można się było spodziewać. Trochę narzekał na ucho, ale nie wygląda to na zapalenie, bo przez większość czasu twierdzi, że go nie boli. Podpowiedziano mi, że może rośnie mu jakiś stały ząb z tyłu i jego ból lokalizuje jako ból ucha, ale nawet nie da sobie zajrzeć do buzi. Do tego upały koszmarne, więc siedzimy w domu u znajomych w stolicy. Miałam w planie odwiedziny u mojej siostry, ale nie wiadomo, czy tam w ogóle pojedziemy. We wtorek musimy jechać do Zakopanego, bo mamy wykupiony turnus rehabilitacyjny dla Kamisia i mam nadzieję, że do tego czasu samopoczucie Kamisia sie poprawi. 
Kamiś wyjazd przyjął bardzo źle, spodziewałam sie problemów, ale nie aż takich. Na lotnisku urządził nam full wypas histerię, że on nie chce lecieć, że sie boi latać, chce wracać do domu, nie chce być w powietrzu, itp., wył aż do wejścia do samolotu, dwa razy nam uciekł, dopiero później powoli się uspokoił. Przez to wszystko to mój lęk przed lataniem też się spotęgował i w pewnym momencie miałam dość. W samolocie Kamiś dostał nową książkę o podwodnych zwierzętach, którą dość długo studiował, a ja rozwiązywałam Sudoku, żeby nie myśleć i czas jakoś nam zleciał. Lot był spokojny, lądowanie trochę długie i nieprzyjemne, ale dolecieliśmy szczęśliwie, to najważniejsze. Wieczorem długo nie mogliśmy zasnąć, Kamiś zasnął dopiero około 23.00, ale obudził nas już o 5 rano z płaczem, że on nie chce być w Polsce, chce natychmiast wracać do Szkocji, do swojego pokoju, biurka i najważniejsze - komputera :-) Płacząc znów zaczął narzekać na ucho, więc dałam mu paracetamol i jakoś zasnał, ale obudził się około 7 rano. Był marudny, płaczliwy, w końcu położył sie i zasnał. Jak wstał to okazało się, że jest cały rozpalony, więc znów paracetamol, po którym trochę sie rozruszał. Wieczorem znów gorączka, tym razem dałam mu nurofen, który działa też przeciwzapalnie. Dzisiejsza noc spokojniejsza, o ile można spokojnie spać przy temeraturze 27 stopni, choć też była krótka pobudka około chyba 5 rano, kolejna dawka leku i pospaliśmy sobie do 9.00.  Dzis upał koszmarny, więc siedzimy w domu, jutro ma być nie lepiej. Cały dzień siedzę i wciskam Kamisiowi jedzenie i picie, bo inaczej nic by nie jadł. Darek po południu pojechał do siostry na Śląsk, niech przynajmniej on trochę skorzysta. Tak więc nieszczególny jest początek naszego urlopu. 

2 komentarze:

  1. będzie lepiej, dużo picia jedzenie może mniej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. o rajuśku! faktycznie Wam się narobiło...
    Życzę zdrówka dla Kamisia

    OdpowiedzUsuń